SAMOROZWÓJ A SAMOOGRANICZENIA

Często zastanawiam się nad samoograniczeniami, jakie kryją się w ludzkich głowach. Najczęstszym z nich jest stwierdzenie: nikomu z mojej rodziny nic się to tej pory nie udało.

Najbardziej przerażające jest faktycznie to, że po rozmowach z ludźmi widzę jak bardzo często idą oni w ślady swoich rodziców, czy innych członków swojej rodziny. W ten właśnie sposób dzieci biznesmenów idą do biznesu, dzieci znanych aktorów zostają aktorami, a dzieci polityków – chcą zostać politykami. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym niczego złego. Ale jeżeli dzieje się to mechanicznie, bezrefleksyjnie, bez krytycznej autoanalizy to trzeba się poważnie zastanowić, czy to jest to o co rzeczywiście chodzi.

Ściśle wiąże się to z innym często pojawiającym się motywem ludzkich działań. Dość powszechna jest nieumiejętność odpowiedzenia sobie na pytanie: w czym tak naprawdę jestem dobry? Jest prawdziwie szokujące, jak wielu ludzi trzyma to w miejscu. Dopiero po naprawdę długim czasie, po pięćdziesiątce, czasem po sześćdziesiątce, orientują się jak absurdalne były zahamowania trzymające ich w okowach. I w takiej sytuacji orientują się, że nie bardzo wiedzą co faktycznie zrobili ze swoim życiem. Po prostu, zmarnowali je z powodu własnego niezdecydowania i braku stanowczości.

Zastanówmy się, dlaczego tak jest? Bardzo częstym powodem jest presja zewnętrzna, którą, paradoksalnie, tworzymy we własnych głowach. Czy rzeczywiście nasze działania życiowe są poddawane pod osąd całej opinii publicznej? Czy są przedmiotem sondaży? Oczywiście nie. Ale niejednokrotnie wystarcza opinia wyrażona przez jednego tylko sąsiada. To obnaża całą kruchość jaka jest udziałem współczesnych ludzi. Boimy się porażki, w obawie przed tym co powiedzą mityczni „oni”. Czasem są to sąsiedzi, kiedy indziej rodzina, a najczęściej – jacyś w ogóle nieznani nam ludzie. Lepiej jest wtedy w ogóle nic nie próbować, niż żeby miało się nie udać, prawda? To nie scenariusz smutnego filmu obyczajowego. To droga życiowa bardzo wielu Polaków.

Oczywiście, musimy liczyć się z tym w jakim świecie żyjemy. Tym bardziej, że czymś w rodzaju naszej „cechy narodowej” jest bezinteresowna radość z porażki najbliższych i tych nieco dalszych. Chyba wszyscy znamy to z codziennego życia – to naprawdę potrafi ograniczać. Nie ma co przed tym uciekać. We współczesnym świecie nikt nie powie: „nie przejmuj się, następnym razem się uda” albo: „nie poddawaj się, pracuj ciężej”. Nic z tych rzeczy. Zamiast słów wsparcia, najczęściej zostaniesz zgnojony, wyśmiany, a w najlepszym razie spotkasz się z politowaniem i nieśmiertelnym: „a nie mówiłem?”.

Jak sobie z tym radzić? Cóż, rzeczywiście jest to w dużej mierze kwestia wychowania w rodzinie – dawania kluczy. To ważna nauka dla wszystkich rodziców, a także tych, którzy planują nimi zostać. Jeżeli wychowujesz dziecko, to powinieneś wpoić mu przekonanie: „sky is the limit”. Powinieneś za wszelką cenę uzmysłowić swojemu dziecku, że wszystko zależy od niego. Oczywiście, życie na pewno niejedno boleśnie zweryfikuje, natomiast rodzice bardzo młodego człowieka nie powinni nakładać żadnych, z góry założonych ograniczeń. To po prostu nie ma sensu. Wychowując dziecko w ciągłym strachu niczego nie osiągniesz. Dowodząc, że tego czy owego twojemu dziecku na pewno nie uda mu się osiągnąć, wzbudzisz jedynie postawę bierności, dla której fundamentem jest trwały strach. Strach przed różnymi rzeczami – przed nowością, przed podejmowaniem wyzwań. W takich warunkach bardzo trudno jest wziąć odpowiedzialność za własne życie w swoje ręce. To nie jest proste w chwili gdy masz 20 albo 25 lat. A co dopiero później?

Załóżmy więc roboczo, że chcielibyście, aby wasze dzieci zaangażowały się w działalność w biznesie. A przecież doskonale wiemy, że żyłka biznesmena rzadko kiedy objawia się po trzydziestce, są to najczęściej zupełnie jednostkowe przypadki. Takim przypadkiem jest choćby Joanne Rowling, autorka serii książek o Harrym Potterze. Gdy straciła pracę, zaczęła pisać bajkę. I takie były początki opowieści o Harrym Potterze, która okazała się ona gigantycznym sukcesem, przynoszącym setki milionów dolarów. Nigdy jednak nie zapominajcie, że te chwalebne przypadki są bardzo odosobnione. Nie liczcie na to, że wasze dziecko w jakiś magiczny sposób rozwinie się po opuszczeniu domu rodzinnego. Do robienia czegoś na własną rękę potrzebna jest pewna wrodzona niezależność. A ta kształtuje się najlepiej u człowieka młodego.

Po pierwsze, jeżeli widzisz w sobie jakiś talent, jakąś pasję, to warto coś z tym robić. Jest to zawsze szansa i zawsze może być tak, że ktoś poda ci pomocną dłoń i pomoże w realizacji talentu. Do znudzenia powtarzam, że warto próbować. Druga sprawa jest natomiast taka, że mistrzów świata może być niewielu. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Tymczasem sport może być potężną nauką, pod warunkiem, że ma się oczy szeroko otwarte. Na przykład gdy ja wyjeżdżałem do USA to znałem angielski na poziomie co najwyżej szkolnym, bardzo mocno niezaawansowanym. A więc to było dla mnie pewne nieoczekiwane wyzwanie. Okazało się jednak, że dzięki wyzwaniu sportowemu, sprostałem także trudnej dla mnie nauce angielskiego. Okazało się wtedy, że sport ma znacznie więcej wymiarów niż można byłoby pomyśleć na pierwszy rzut oka: to właśnie sport zmobilizował mnie, żeby poradzić sobie z językiem. Nie musisz więc wcale zostać mistrzem świata, ale możesz się mnóstwo nauczyć. Sport uczy charakteru jak mało czego innego. Nie ma przypadku w tym, że w żadnym sporcie nie masz sukcesów, jeżeli nie wyrobisz w sobie wytrwałości i siły charakteru.
RK: To prawda, sportowcy są najlepszymi partnerami do rozmaitych przedsięwzięć biznesowych. Nieważne, czy są to projekty, które wymagają zatrudnienia członka zarządu czy szefa projektu. Ja się nigdy na tym nie zawiodłem. Niektórzy mówią, że podobnie jest z żołnierzami zawodowymi, ale według mnie to nie zawsze się sprawdza. Czasem bowiem człowiek, który przez długi czas był żołnierzem może okazać się gościem „z rozumem w plecaku”.
PS: Tak, coś w tym może być. Ostatecznie kto potrafi skomplikować życie bardziej niż wojskowi. Wiesz czym ma być według wojskowych regulaminów kałuża? Otóż kałuża jest zbiornikiem wodnym o nieregularnej linii brzegowej, bez znaczenia strategicznego. A w jaki sposób zbudowana jest łyżka? Z drążka prowadzącego i komory zupnej. Czym natomiast jest lupa? Jest to słup powietrza otoczony żelazem. Tak można w nieskończoność.
RK: Ale jeśli chodzi o byłych sportowców i jeśli chodzi o pozerów, o których mówiliśmy, to mamy z tym do czynienia tak w biznesie, jak w sporcie. Znasz ich Przemek dobrze w sporcie, a ja ich znam w biznesie. Ich istnienie możliwe jest tylko i wyłącznie dzięki mediom. Dobrym przykładem tego może być kampania reklamowa sieci komórkowej Idea, sprzed dziesięciu lat. Podczas jej trwania Adam Małysz, będący jej gwiazdą, musiał się zupełnie od zera nauczyć tego jak występować przed kamerą. Musiał opanować to jak mówić do kamery, co wbrew pozorom wcale nie jest takie proste. A przecież dziesięć lat temu Małysz był już absolutną gwiazdą! Przykładów sportowców, którzy wyrobili się pod wpływem mediów jest znacznie więcej.
PS: Oczywiście, do takich przykładów należą np. bokserzy. Moim zdaniem jednym z koronnych przykładów jest choćby mistrz świata Krzysztof „Diablo” Włodarczyk. Teraz jest to człowiek znany i wypowiadający się z pewnością doświadczonego komentatora telewizyjnego, ale u początków jego kariery wcale nie było tak różowo. Podobna rzecz dotyczy Wojciecha Kowalczyka, byłego znakomitego piłkarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *