DLACZEGO DOBRZE JEST MIEĆ MÓZG?

Rozwój człowieka to zagadnienie niezwykle kompleksowe. Nie każdy jego element musisz lubić, ale najważniejsze jest, żeby chcieć się piąć do góry i to nawet wtedy gdy boli. Jedną z rzeczy, które są absolutnie konieczne dla rozwoju, jest stały, regularny audyt tego co dzieje się w naszym życiu. Gdzie jesteśmy, gdzie idziemy, jakie mamy możliwości i jakie problemy. Tego rodzaju analiza jest absolutnie konieczna. Również analiza tego co już przeszedłeś, bo na bieżąco powinieneś wyciągać wnioski ze swojej wędrówki na szczyt. Jeżeli zdajesz sobie sprawę z własnych ograniczeń i stwierdzasz: ok, nie lubię papierków, to też nie jesteś na straconej pozycji. Możesz albo się spiąć i przejść przez to analizę samemu, albo też znaleźć kogoś komu ufasz i kto przeanalizuje to dla ciebie. Niekoniecznie komercyjnie i zewnętrznie, a może czasem naprawdę lepiej gdy jest to ktoś z zewnątrz.

Aby wykazać takie podejście do własnego rozwoju i własnej życiowej drogi, nie tylko zawodowej, należy wykazać się posiadaniem mózgu. Słynny trener bokserski Feliks Stamm powiedział kiedyś, że w jego sporcie najważniejsze są w kolejności: umysł, mózg, później nogi, a na końcu ręce. To krzepiące. Z innego podwórka można przytoczyć pojawiającą się od czasu do czasu tezę, która bardzo  mi się podoba. Otóż zdarzało mi się usłyszeć, że najseksowniejszym fragmentem faceta jest jego mózg. To bardzo dobra świadomość dla wszystkich tych, którzy nie mają aparycji Rudolfa Valentino, natomiast wiedzą co robią z życiem.

Okazuje, że wszędzie trzeba myśleć. W sporcie, w biznesie, w życiu prywatnym czy zawodowym. W gruncie rzeczy to truizm, ale często o tym zapominamy. To, że ktoś ma wykształcenie i uczył się, niewiele jeszcze znaczy. Różnica pomiędzy myśleniem a nauką jest często taka, że w procesie nauczania przyswajasz wiedzę jedynie po to, aby ją zaliczyć. Natomiast to co każdy z nas robi w dorosłym życiu jest wykorzystywaniem tego co umiesz i tego co wiesz. Co często ma się przecież nijak do szkoły. Sam pamiętam jak z dużym zaciekawieniem przyglądałem się chłopakom i dziewczynom, którzy na pierwszym roku studiów nie mieli pracy. Na drugim już wiedziałem kto się „bawi w asystenta”. No bo skąd najczęściej biorą się asystenci, doktorowie, profesorowie? Dlaczego na uczelni zostaje ten a nie inny? On po prostu nie mógł znaleźć pracy, bo nikt nie chciał go zatrudnić. Może zabrakło im mózgu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *