Szkoła Podstawowa numer 1 w Poznaniu, to ostatnio jeden z ulubionych tematów moich przemyśleń. Placówka edukacyjna prowadzona przez Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców, uczy swoich wychowanków, że kotka Hello Kitty, kucyki z „My Little Pony” oraz dziewczynki z „Monster High” nie są zwyczajnymi bohaterkami kreskówek. Nauczyciele mówią tam dzieciom, że wszystkie wymienione postaci mają bliskie związki z satanizmem, okultyzmem, wampiryzmem i magią. Zgroza.
Będę przewrotny i na całą sytuację spojrzę z innej strony niż wielu blogerów czy dziennikarzy. Pukali się oni w głowę, pytając o to jak możliwe jest, żeby w początkach XXI wieku w szkole w europejskim kraju wkładano dzieciom w głowę jakieś farmazony o niebie, piekle i magii. Oczywiście, może to dziwić. Mnie natomiast fascynuje coś innego: jak możliwe jest w naszych czasach tak lekkomyślne kultywowanie ascezy i zarażanie nią młodych umysłów?
W słownikach znajdziemy dwie popularne definicje ascezy. Jedna wskazuje na samoograniczanie własnych potrzeb, życiowych aktywności czy dóbr (często wartościowane pozytywnie), druga zaś stanowi, że asceza jest obronnym mechanizmem jaki wykształca wobec siebie młody człowiek w procesie dorastania. Wykształca go przede wszystkim dlatego, że nie jest otoczony miłością i akceptacją, a także dlatego, że jego seksualności oraz rozwojowi sił wewnętrznych stawiane są bardzo silne tamy, na ogół w formie autorytatywnych nakazów i zakazów. A więc jeżeli dzieciom nie zostanie zaoferowana miłość i akceptacja, to zamiast szansy na harmonijny rozwój, otrzymają porcję traumatycznych przeżyć, które zaowocują neurozą. Proszę mi wierzyć, wcale nie oznacza to, że będą tak popularne i „fajne” jak zneurotyzowani bohaterowie filmów Woody’ego Allena.
Silną ascezę nakłada na nas m.in. religia, tym silniejszą im wcześniej zostaniemy poddani jej rygorom. Swoimi nakazami bardzo wyraźnie reguluje ona to co można pić i jeść oraz to czego pić czy jeść nie można. W końcu to religia, o której Kazik Staszewski śpiewał, że „w obiedzie życia smak ustala”! Jak poradzić sobie bez niej? Nie ma szans. Dlatego też, żeby mieć poczucie sensu ludzie decydują się mieszkać w odosobnieniu, w jaskini czy innej pustelni. Z tego samego powodu straszy się kilkuletnie dzieci. Przerażone muszą słuchać o satanizmie, okultyzmie i wampiryzmie. No i o magii. I o tym, że wszystkie te niecne rzeczy walczą o duszyczkę niewinnego dziecięcia.
W tym kontekście bardzo pouczające są przekazy mówiące o stosunku Buddy do ascezy. Ten wielki przywódca religijny często jest uważany za wielkiego ascetę. Błąd. W pewnym momencie swojego duchowego rozwoju wszedł on na ścieżkę ascezy, po czym… uznał, że tak naprawdę do niczego ona nie prowadzi. Stwierdził, że zamiast wchodzić głębiej w ascezę i rozmaite samoograniczenia, trzeba się puścić. Dlatego tak ważne jest odejście od rzeczywistości, od rzeczy przyziemnych. Niekiedy niemożliwym do przezwyciężenia problemem jest jednak to, że ludzie panicznie się boją.
Kółko się zamyka. Żeby żyć tak jak należy, pobożnie, nie szczędzimy sobie ograniczeń, kazań i pokrzykiwań. Boimy się. Boimy się i straszymy nasze dzieci. One z kolei straszą swoje… A może już czas to przerwać? Zachęcam do tego. Tantra czeka na odważnych.